sobota, 2 lipca 2016

Grań Rohaczy, czyli Orla Perć Tatr Zachodnich



     2 lipca...tego dnia po wielu wahaniach i obawach zdecydowałem ostatecznie, że wybiorę się pierwszy raz w swojej "górskiej karierze" w Tatry Zachodnie. Duży wpływ na to miała koleżanka z Opola, która nocowała w schronisku w Dolinie Chochołowskiej i zaprosiła mnie do wspólnej wędrówki. Zdecydowaliśmy, że ten dzień, przeznaczymy na przejście grani Rohaczy. Na grań składają się dwa szczyty. Wyższy jest Rohacz Płaczliwy, który ma wysokość 2125 m n.p.m. Niższy to Rohacz Ostry-ma 2088 m n.p.m. Szlak prowadzący przez nie nazywany jest Orlą Percią Tatr Zachodnich, ze względu na swoją skalną scenerią ze stromymi podejściami i licznymi ubezpieczeniami w postaci łańcuchów. Na dodatek północna ściana opadająca stromo do Doliny Smutnej ma wysokość 250m...i to jest przepaść! ;)  Przyznaję szczerze, że nie miałem przekonania do tego "fragmentu" gór i to zawsze w Tatry Wysokie mnie ciągnęło, ale wkrótce miałem się przekonać, jak bardzo się myliłem.

 

Trasa:
Siwa Polana-->Schronisko w Dolinie Chochołowskiej-->Wołowiec 2064m n.p.m.-->Rohacz Ostry 2088m n.p.m.-->Rohacz Płaczliwy 2125n n.p.m.-->Smutna Przełęcz-->Tatliakovo Pleso-->
Rakoń 1897m n.p.m.-->Grześ 1653m n.p.m.-->Schronisko w Dolinie Chochołowskiej--> Siwa Polana

 

      Zasada "kto rano wstaje..." do gór pasuje jak ulał, bo chcąc przejść tą trasę, czyli 35km w jeden dzień znów oczywiście trzeba było nastawić budzik. 1 w nocy (albo nad ranem, jak to woli :D) szybka pobudka, zaaplikowana mocna kawa i ruszyłem w drogę autem na tyle sprawnie, że już o godzinie 4:00 mogłem założyć wygodne buty i ruszyć z Siwej Polany w kierunku Schroniska na Polanie Chochołowskiej. Ten odcinek szlaku przyznam szczerze osobiście nie przypadł mi do gustu. Długa...długa asfaltowa prosta, budki z fast foodami na starcie i wszechobecna zrywka drzewa w ilościach hurtowych...krajobraz jak po bitwie. Zdecydowanie nie takich widoków oczekuję przyjeżdżając w góry. Szczęście tego dnia jednak mi dopisywało już od rana. Będąc sam na szlaku o tak wczesnej porze, zauważyłem przejeżdżające auto, które po chwili zatrzymało się obok mnie. Jak się okazało była to dwójka pracowników schroniska, która zaoferowała mi darmową podwózkę na Polanę Chochołowską. Yuupi! :) Tym sposobem o godzinie 5:00 byłem na miejscu spotkania i czekałem na Kasię, która jeszcze chyba spała :)
Wschód słońca nad Polaną Chochołowską
      Po dłużej chwili zjawiła się i moja koleżanka. W schroniskowej kuchni wypiliśmy dla pobudzenia mocniejszą kawę, pozbieraliśmy graty i ruszyliśmy niespiesznie zielonym szlakiem w kierunku Wołowca. Kolor pasował zdecydowanie do tej ścieżki. Gdzie nie spojrzeć, gdzie się nie obejrzeć...zieleń...soczysta, pełna, zieleń. Nie ma chyba lepszego antydepresantu :) Dzień był parny i początkowo trochę ciężko nam szło podchodzenie pod górę, ale gdy tylko wyszliśmy z lasu i odsłonił się widok nikt już o zmęczeniu nie myślał.  
Na zielonym szlaku


































Wołowiec

"zielono mi...":)
       
     ...a im wyżej tym coraz lepiej. Nowe perspektywy, nowe widoki... już samo podejście na przełęcz pod Wołowcem sprawia wiele przyjemności. Choć sama góra do najwyższych nie należy bo ma tylko i aż 2064m wysokości to panorama z jej wierzchołka należy do jednych z moich ulubionych i najpiękniejszych zarazem. Tatry Zachodnie mają to do siebie, że są stosunkowo łatwo dostępne. Szlaki przypominają ścieżki trekkingowe, a jeśli ktoś dopiero zaczyna przygodę z Tatrami powinien zacząć ją właśnie tutaj.
Ścieżka prowadząca na przełęcz pod Wołowcem 











Kamienny szlak na Wołowiec

Z przełęczy już tylko rzut beretem na Wołowiec























    Wołowiec jako miejsce obserwacji z racji swojego położenia jest bardzo ciekawą górą. Z jego szczytu możemy dojrzeć cały przekrój Tatr. Od Tatr Wysokich od wschodu przez charakterystyczne kopy Tatr Zachodnich, aż po wyróżniającą się swoją strzelistością Rohacze. Chyba każdy znajdzie coś dla siebie  :) Coraz częściej zacząłem zadawać sobie pytanie: "czemu tak się wzbraniałem żeby tu przyjechać...przecież tu jest pięknie!". 
Stawy Rohackie

Grań Rohaczy

Widok w kierunku Tatr Wysokich

"Zzieleniały" Rakoń



























     Jako, że widoki dopisywały, słońce świeciło nad głowami, nie pozostało nam nic jak właśnie tu zrobić sobie przerwę, coś zjeść i przyglądać się celowi naszej podróży, który był 30 min drogi od nas :) Rohacze kusiły swoją bystrością, my byliśmy niecierpliwi i cóż mogliśmy zrobić...chwilę później plecaki poszły w górę i przyszedł czas na Jamnicką Przełęcz, która stanowiła punkt właściwy do rozpoczęcia przygody z granią. Teraz już jak to się mówi...z górki :D
Jamnicka Przełęcz
Wołowiec widziany z przełęczy po Rohaczami
     Czas start :D Zaczynamy wspinaczkę. Czy szlak jest początkowo trudny?...chyba nie. Wysokości nabieramy stopniowo przechodząc z pozycji pionowej wyprostowanej aż do pochylonej kiedy to podczas wspinaczki musimy używać "łapek". Trasa jest ciekawa, zewsząd towarzyszą nam widoki, a przepaść jest bezpieczny "kawałek" od nas. Do pomocy służą nam dość gęsto usytuowane łańcuchy, które nie zawsze są nam potrzebne (co innego gdyby było np. po deszczu)...
podejście na Rohacz
w tle Trzy Kopy
...i w górę






 



























trochę żelastwa na szlaku


































Rohacka Dolina

















cieszy się micha :D
       Jedyny minus tej trasy?...taki, że chce się więcej i więcej :D Łapię za kultowy łańcuch, który stanowi wizytówkę tego miejsca i dzięki małej pomocy zostaję posiadaczem  zdjęcia, które musi posiadać obowiązkowo każda osoba podróżująca tą granią :)
...tu się łańcuch przydał :)




     Dodatkową korzyścią z podróżowania po tej części Tatr Zachodnich jest fakt, że tu...nie ma tłumów! Tak, tak. To nie pomyłka. W czasie gdzie piętrzą się kolejki na Giewont i większość osób wybiera Czerwone Wierchy tutaj panuje cisza i spokój, a mija się co najwyżej pojedyncze osoby. 
     Ani się obejrzeliśmy, a Rohacz Ostry stał się naszym łupem. Tu powinna być euforia, ale, ale... cały wysiłek, który włożyliśmy w wyjście za chwilę miał zostać zniweczony gdyż trzeba było zejść na przełęcz pomiędzy szczytami i od nowa zacząć się wspinać tym razem na Rohacza Płaczliwego :) ...a widoki zachwycały nieprzerwanie :) 
szczyt Rohacza Ostrego
od lewej: Wołowiec i Rakoń
Pan "żółw" :)
Rohacz Ostry
     Jeden zdobyty no to czas podejść na drugiego. Kamień po kamyczku w górę. Porównując oba szczyty zdecydowanie łatwiejszy technicznie jest Rohacz Płaczliwy, który nie stwarza na trasie większych problemów. Jednakże ani jeden ani drugi nie przestaje zachwycać ze względu na panoramy, które się z nich roztaczają osłaniając stopniowo coraz to nowe "kawałki" Tatr. Trasa choć na pierwszy rzut oka wydaję się, że nie może zająć dużo czas to wręcz przeciwnie zabiera go bardzo wiele...(bardzo duża liczba przewyższeń). 
Podejście pod Rohacz Płaczliwy


































Wołowiec i Rohacz Ostry
Spalona Kopa, Pachoł i Banikov
Tuż przed szczytem-widok na zachód
     
     ...a ze szczytu Rohacza Płaczliwego wygląda to tak:
Na szczycie Rohacza Płaczliwego
     Tutaj też następuję przerwa na małe co nieco i zapadają decyzję, gdzie idziemy dalej, czyli który szlak wybieramy na drogę powrotną. Po przestudiowaniu mapy wybieramy drogę na Smutną Przełęcz by następnie Smutną Doliną stanąć u drzwi Tatliakovej Chaty, gdzie czekało na nas chłodziutkie,zimniutki i z pianą na dwa palce...pyszne PIWO! :D Teraz jakby siły wróciły i jakoś tak motywująco zadziałała ta wiadomość na mnie :D ...słońce też się chyba ucieszyło bo od tej pory zaczęło dość nas przypiekać. Jak się później okazało była to zapowiedź nadchodzącego zachmurzenia i przelotnego deszczu w późniejszym czasie.
Widok ze Smutnej Przełęczy



Grań Rohaczy widziana ze Smutnej Doliny (widać dobrze przepaści)
Idzie dysc...idzie dysc...idzie sikawica :D
      Po regenerującym "małym jasnym" i sprawdzeniu prognoz czy czasami nie ma w oddali burzy, która by mogła za nami powędrować niespiesznie i spacerowym tempem ruszyliśmy na Zabrat, Rakoń i Grzesia umilając sobie nieprzerwanie czas rozmową tak  by około godziny 19:00 dotrzeć do Schroniska w Dolinie Chochołowskiej. W międzyczasie udało się jeszcze podelektować widokiem Tatr Wysokich robiąc sobie przerwę na mały "leżing" :D
"leżing" na trawce z widokiem na Tatry Wysokie
      Po małym odświeżeniu się w schronisku i pożegnaniu zostało już tylko jedno...powrót do auta. I znów czekało najgorsze wyzwanie jak dla mnie, czyli 10km po asfalcie z niekończącą się długą prostą. Zmęczony, ale zadowolony dotarłem na parking, gdzie czekał znajomy widok budek fast-foodowych na szczęście o tej porze już dawno pozamykanych. Zostało już tylko dojechać do domu :) Czas na szlaku wyniósł "tylko" 16h+4h jazdy autem...nadszedł czas na błogi odpoczynek :)

  
THE END